Pierwszy dzień podróży mija względnie spokojnie i nie jest nazbyt trudny. Nawet dzieci nie wydają się zmęczone przebytą drogą. Wieczorny obóz rozbiliście obok kamiennego kopca usypanego tu przez polarników jeszcze w epoce sprzed globalnego zlodowacenia. To znak, tu możecie obrać jedną z dwóch możliwych dróg.
Jutro możecie albo pójść zaplanowaną jeszcze w Londynie trasą zachodnią, mniej wymagającą, ale dłuższą, monotonną i teoretycznie bezpieczniejszą… ale każda godzina na otwartym terenie zwiększa prawdopodobieństwo natknięcia się na jedną z zabójczych śnieżyć, która prawdopodobnie położyłaby kres wszystkim Waszym marzeniom. Im szybciej będziecie na miejscu i postawicie generator, tym lepiej.
Możecie też skrócić podróż aż o dwa dni, wybierając trasę wschodnią – jest ona jednak bardziej wymagająca i dodatkowo biegnie wzdłuż stromego zbocza. To zaś zwiększa ryzyko ewentualnego wypadku.