Drugi dzień

Wybrałeś wschodnią drogę dla Waszej ekspedycji
– szybszą, ale i bardziej niebezpieczną.


Miałeś jednak prawo zarekomendowania ludzi na stanowiska robotnicze, jako pozornie mniej ważne. Pozornie, bo to z robotników prawdopodobnie będziesz musiał za jakiś czas (już po zbudowaniu generatora i wybudowania autonomicznego osiedla) rekrutować przyszłych eksploratorów. Skorzystałeś z tego przywileju tylko raz, wierząc, że robisz dobrze, ale też mając świadomość, że podejmujesz kontrowersyjną decyzję. Postanowiłeś zaufać Seanowie Xavierowi Mertzowi, swojemu przyjacielowi z Oxfordu, którego kariera w pewnym momencie skręciła w przedziwnym kierunku i z poziomu absolwenta tak prestiżowej uczelni stał się robotnikiem w stoczni (aczkolwiek otrzymał dobre referencje od swojego poprzedniego pracodawcy).

Sean bardzo chce się wykazać i dlatego zawsze idzie na czele pochodu, narzucając innym tempo, które pozostaje Ci oceniać jako bardzo korzystne dla wyprawy (nader szybkie, ale któremu są w stanie podołać również dzieci). Nie zwalnia go nawet w trudnym terenie, ciągnąć przy okazji ciężkie sanie z ładunkiem żywności.

I prawdopodobnie to stało się przyczyną tego strasznego wypadku.
Sean przeciągając sanie po zdradliwym kamieniu, poślizga się i upada. Nic poważnego mu się nie dzieje, lecz jego sanie zjeżdżają z drogi, nabierają prędkości i choć wielu ludzi zdąża uskoczyć przed nimi, Edmundowi Crozierowi, wspomnianemu wcześniej naczelnemu inżynierowie Waszej ekspedycji, brakuje refleksu. Przewraca się, próbując uniknąć zderzenia z nadjeżdżającym ładunkiem, niestety, płoza najeżdża mu na nogę, zatrzymując się na niej całym ciężarem obładowanych sań.

Rannym szybko zajmuje się Marianne. Z pomocnikami, udaje się go wydostać i zbadać. Lekarka jednak już po krótkiej chwili wraca do Ciebie.– Ta noga nie jest po prostu złamana – mówi. – Została kompletnie zmiażdżona, nie da się jej złożyć, tkanki są tragicznie uszkodzone. Trzeba ją operować, natychmiast i nie będę ukrywać, jedyną pewną metodą terapeutyczną jest amputacja. W mojej ocenie bez niej pacjent wkrótce umrze. I będzie to paskudna śmierć.

Edmund został już poinformowany o procedurze i chce z Tobą rozmawiać. Idziesz wysłuchać słów głównego inżyniera– Kapitanie, nie jestem młodym człowiekiem i jestem już gotowy na śmierć. Operacja wiąże się z co najmniej kilkugodzinnym postojem. To zbytnia strata czasu.

Czuję, że nadchodzi śnieżna burza. Nie wiem tego na pewno, ale intuicja mi to podpowiada. Poza tym po operacji zwalniałbym grupę, bo musiałbym jechać na saniach, a żeby dało się je dostosować do transportu, trzeba by je rozładować i rozparcelować ładunek na innych ludzi, by mogli nieść dodatkowy ciężar. Nieść!

Ciężar pozostałych sań już jest maksymalny, nie można ich bardziej obciążać. Zostawicie mi trochę morfiny i idźcie dalej. Mną się nie przejmujcie.

Kapitanie… pozwól mi tu umrzeć.